Illo tempore starszy zasłużony kolega zadał mi odwieczne na prawicy pytanie: co zrobić, żeby młodzież stała się prawicowa? Mam odpowiedź na to pytanie, tę samą, co wtedy.
Czy młodzież jest prawicowa? Bywa. Tak bywała po 2010 r., kiedy emocje kazały wyzuć z siebie grzechy poprzedników i maszerować ku wielkiej, a przynajmniej wolnej Polsce. Doszliśmy do tego momentu sześć lat temu i oto na arenę dziejów zaczęły wkraczać roczniki niepomne bądź nieświadome minionego ośmiolecia.
Pokolenia te karmione mrzonkami nowych idei światowych, to o płaczu mateczki ziemi, to prawach zwierząt i sodomitów, a to o demokracji (sami domorośli ekolodzy, konstytucjonaliści i bojownicy o wolność i demokrację!) nie dostrzegały problemów zwykłych ludzi – wyzysku pracowników przez wielkie korporacje, roszczeń mocarstw czy zakusów mącicieli ludzkich umysłów.
By trend ten odwrócić Państwo Polskie ma ku temu dwa podstawowe mechanizmy. Pierwszym jest szkolnictwo zawodowe, a drugim wojsko.
Praca
Dotychczas podstawowym kierunkiem było leczenie urojonych kompleksów, m.in. przez dogmat kształcenia się przez całe życie. Stąd podstawowym typem kształcenia średniego stały się licea, a braki kompetencji fachowych zrekompensowano marnej jakości wykształceniem wyższym. Młodzi bez adekwatnego przygotowania intelektualnego zaczęli na tych studiach sączyć wszelkiej maści nowinki światopoglądowe czując w tym pewną powinność jako elity ze studiami wyższymi, rekompensując w ten sposób sobie zderzenie z rzeczywistością ekonomiczną.
Lekiem na to jest inwestycja w szkolnictwo zawodowe i zaniechanie rozdymania chorych ambicji. To właśnie szkoły zawodowe powinny być podstawowym miejscem kształcenia, ale zgrane z praktyką zawodową. 15-latków wypchnijmy do nauki zawodu, gdzie za swoją pracę (praktykę) będą otrzymywać adekwatne wynagrodzenie w oparciu o umowę o pracę i pod okiem zawodowców. Szczególnie praca za pieniądze będzie miała tutaj pożyteczny efekt, ponieważ w sposób naturalny rodzić się będzie odpowiedzialność i skupienie na ważnych sprawach (tu i teraz), a nie urojonych problemach. Stąd też być może młodzi wcześniej będą decydować się na zawieranie małżeństwa, co jest kolejnym etapem w rozwoju osobowości.
Do tego należy odrzucić tę myśl, że „dziecko musi mieć dzieciństwo”, które tylko zuchwale wydłuża okres nieprzydatności osoby dla narodu. Niezależnie od kontynuacji edukacji po szkole podstawowej godziwe jest, aby dzieci tak czy inaczej pracowały szczególnie w okresie burzy hormonów. Rolą rodziców jest, by tego przypilnować, a państwa, by stan taki umożliwić.
Wojsko
Jestem drugim rocznikiem, któremu służba została odebrana, a na nią musiałem czekać jeszcze kilka lat, już jako ochotnik.
Wojsko jest tą instytucją, która ma wiele nieoczywistych funkcji społecznych. Podstawową jest to, co bywa określane jako inicjacja chłopca by stał się mężczyzną. Tak, wojsko z chłopców robi mężczyzn, choć nie jest w tym procesie konieczne. Tym nie mniej jako zjawisko powszechne o wiele lepiej może zapewnić wyciągnięcie dużo szerszych mas na odpowiedni poziom.
Jestem zwolennikiem przywrócenia poboru, najlepiej dwuletniego i na godziwym poziomie, jak np. z czasów zdemonizowanej fali. Dla efektywności jego funkcji społecznej należałoby pominąć braci tych, którzy już służbę odbyli, by jak najwięcej rodzin było nim objętych.
Jakkolwiek ochotnicy podejmujący służbę są bardziej godni szacunku niż ci, których należy do tego przymuszać, tak dla państwa lepszy jest pobór, który wiąże z państwem szerokie masy, niż służba li-tylko ochotnicza ogarniająca wiernych pozostawiając całą resztę.
Cóż nadto?
Są też inne obszary, tak oczywiste, że nie trzeba o nich wspominać, choć dla porządku można je tu nadmienić. Np. warstwa edukacji ogólnej.
Błędem jest wprowadzanie „wychowania patriotycznego” jako kolejnego z niepotrzebnych przedmiotów szkolnych. Ważne jest, by narracja patriotyczna przenikała jak najwięcej treści (np. język polski, religia, historia, historia sztuki / plastyka, muzyka, wiedza o społeczeństwie, geografia, przysposobienie obronne / edb). Tak np. należy rozważyć redukcję treści nauczania, by starczyło czasu na sprawy patriotyczne, bez nadmiernego ich ścisku. Tak być może w niektórych szkołach (np. zawodowych) warto zredukować samą ilość przedmiotów kształcenia ogólnego pozostawiając jedynie to, co potrzebne dla wiedzy koniecznej oraz poczucia więzi z państwem.
A nadto, by nie rozdymać ambicji odejdźmy od produkcji dyplomów akademickich nawet wbrew deklaracji bolońskiej i uczyńmy szkoły wyższe ośrodkami elitarnymi, tak ilościowo, jak jakościowo!
Pozostaje także kwestia Kościoła, któremu poza zbawczą funkcją często przypisuje się też funkcję narodowo-integracyjną. I tutaj, nie chcąc rościć sobie prawa do pouczania Kościoła stworzonego przez Boga, podzielę się zaledwie pewną refleksją.
Tak, młodzież odchodzi od Boga i Jego katolickiego Kościoła zbudowanego z ludzi skażonych grzechem pierworodnym i poddanych złemu. Jego atrakcyjność może być pożądana, jednak taką będzie miał, kiedy będzie autentyczny – święty, tj. inny (to oznacza świętość w hebrajskim) niż świat. Związany ze starą liturgią (tzw. trydencką) właśnie w niej widzę wiosnę Kościoła, a dostrzegam to przez doświadczenia innych, którzy w tej starej, surowej i pełnej powagi znaleźli wiarę, inaczej niż posoborowiu skażonym m.in. infantylnością (wiele jeszcze można o tym napisać, jednak nie tutaj na to miejsce).
Tak czy inaczej Kościół (przynajmniej polski) musi się odnowić i ściągać do swej twierdzy nowych, żarliwych wyznawców. Trudno być nam Polakami osadzonymi w naszej tradycji nie będąc katolikami.
Każdy z powyższych postulatów sprowadza się do zorganizowanego kształtowania cnót, a to jest podstawą ludzi prawicy. Kiedy lewica hołduje ciału i temu, co dla ciała wygodne, my wzgardziwszy ciałem kierujemy wzrok ku duszy kształtując dla niej cnoty. Zadaniem naszym jest zatem tak zorganizować świat (puki mamy jeszcze ku temu możność), by nadchodzące na arenę dziejów pokolenia miały łatwiejszą możliwość ich kształtowania.