Szkoły ogólnokształcące zazwyczaj były zarezerwowane dla przyszłych elit, które później trafią na uczelnie wyższe. Współcześnie jednak coraz częściej jest to zajęcie dzieci nie wiedzących, co mają w życiu robić. O powszechności tego zjawiska świadczy to, że liceów ogólnokształcących jest w Polsce więcej niż techników i szkół branżowych. Aby zapewnić optymalne proporcje hierarchii społecznej należy oczywiście ograniczyć liczbę liceów, a przez to możliwość zdawania matury i kontynuowania kształcenia na studiach wyższych. Należałoby określić liczbę miejsc w pierwszych klasach liceów w skali
kraju. Proponuję, aby było to 10% danego rocznika.
Licea (tak publiczne, jak niepubliczne) powinny być finansowane w jednej części przez powiaty (wzg. miasta na prawach powiatu) a w drugiej przez państwo (ministerstwo)
bezpośrednio.
Ilość liceów należy przeliczać w oparciu o liczbę miejsc na pierwszym roku nauki. Liczba
miejsc (pierwsza klasa) zarezerwowanych dla powiatów powinna wynosić 8 na 10 tys.
mieszkańców powiatu, przy czym należy przeprowadzić równy podział na miejsca w
liceach męskich i żeńskich. Jeżeli powiat jest zbyt mały, by samodzielnie utworzyć
liceum – mógłby przekazać swoją pulę sąsiedniemu powiatowi.
Pozostałe miejsca (różnica między dziesiątą częścią liczby osób danego rocznika a liczbą miejsc przypadłych wszystkim powiatom) pozostają w gestii ministerstwa. Ten tę pulę powinno się podzielić między najlepsze szkoły w kraju (wg rankingów), choć nie jest to konieczne.
Licea powinny być rozdzielne płciowo. Liczba licealistów przyjętych do klasy pierwszej powinna być równa w stosunku do obydwu płci, ponieważ elity powinny mieć żony na podobnym poziomie intelektualnym.
***
Inną wadą obecnych liceów jest ich profilowanie. Uczniowie wybierają sobie przedmioty, których chcą uczyć się bardziej albo mniej zapisując się na profil humanistyczny bądź ścisły. W konsekwencji uczniowie pracowici gromadzą się na profilach ścisłych, a leniwi przezywają się humanistami (humaniści trudnili przecież wszystkimi naukami, o sztuce nie wspominając). Optymalnym rozwiązaniem jest zaniechanie tworzenia profili nauczania (fakultetów) i ujednolicenie całego programu licealnego, aby przywrócić wykształcenie wszechstronne, a zarazem pogłębione. Program powinien obejmować także filozofię, łacinę, logikę i język angielski.
***
W skali światowej elitarnymi szkołami średnimi są licea francuskie, na których warto się wzorować.
W Polsce funkcjonuje system szkolnictwa polskiego poza granicami kraju koordynowany przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą. W zasadzie Szkoły Polskie to ośrodki, w których nabywa się edukacji wieczorowej w zakresie języka, literatury i kultury polskiej, a podobnie funkcjonuje większość szkół społecznych nadzorowanych przez ORPEG. Brakuje jednak elitarnych liceów polskich za granicą. Państwo powinno zainwestować w ich tworzenie z kilku powodów:
- w nich ma kształcić się polska diaspora;
- realizowany w nich program ma być tożsamy z krajowym;
- licea te byłyby też narzędziem naszej polityki zagranicznej.
Uczniowie polskiego liceum za granicą uzyskiwaliby wykształcenie zgodnie z polskim prawem. Umożliwiłoby to im kształcenie na krajowych uczelniach.W oparciu o podpisane umowy międzynarodowe absolwenci tych liceów mieliby te same uprawnienia, co krajowi na terenie np. UE. Jeżeli będzie to przydatne – z poszczególnymi krajami można zawrzeć umowy bilateralne, które nadawałyby dodatkowe przywileje tym szkołom (np. uznanie matur wg prawa danego kraju).
Program polskiego liceum siłą rzeczy musi uwzględniać też polskie wartości, co będzie obowiązywało również za granicą.
Poza Polakami w szkołach tych mogliby się kształcić obywatele krajów przyjmujących. Kształcąc tamtejsze elity (bo ma być to szkoła elitarna) z czasem wychowamy sobie przyjaciół Polski – potencjalnych biznesmenów, polityków, urzędników czy dyplomatów.