Właśnie zakończyły się matury, więc przy tej okazji podzielę się swoimi koncepcjami dotyczącymi tej materii. Dodam, że należy je rozpatrywać w kontekście całościowej reformy systemu oświaty, o której kiedyś napiszę więcej.

📌 Matura powinna być oddzielona od szkoły. Te mają przygotować do zdania egzaminów, lecz jeżeli abiturient może osiągnąć adekwatny poziom z pominięciem edukacji formalnej – należy mu to umożliwić. Stąd np. 15-latek uczący się w domu, albo absolwent szkoły zawodowej mógłby zdać maturę, jeśli wykaże się samą wiedzą.

📌 Należy odejść od podziału na poziomy podstawowe i rozszerzone przedmiotów maturalnych.

📌 Próg zaliczenia egzaminu powinien być na poziomie 60% (tj. ⅗). Niższy poziom lub jego brak jest nieporozumieniem.

📌 Jednocześnie poziom merytoryczny matur powinien być odpowiednio wysoki, by zdawali go najlepsi (ok. 10%), a nie te ⅘ abiturientów.

📌 Jak przy maturze międzynarodowej, ilość obowiązkowych przedmiotów powinna być większa i obejmować szerokie spectrum, by świadectwo dojrzałości świadczyło o pracowitości i wszechstronnym wykształceniu. Proponuję więc taką listę:

  1. język polski🇵🇱
  2. język angielski🇬🇧 (inne obce jako ewentualnie dodatkowe)
  3. matematyka🧮
  4. filozofia💡 (w tym logika, psychologia i historia idei)
  5. historia⏳️ (w tym elementy z wiedzy o społeczeństwie)
  6. geografia🌍
  7. biologia🧬
  8. fizyka i chemia🧪 (jako jeden bądź dwa oddzielne przedmioty – rozważam)
  9. sztuka🎨 (historia sztuki i muzyki)
  10. może łacina📜 (wzgl. dodatkowa)

📌 Rozważam ograniczenie podstaw programowych w nauczaniu do samych wymagań egzaminacyjnych. Część „jak to zrobić?” należy pozostawić szkołom czy też samym uczniom. Nauka potrzebuje więcej swobody.

📌 Zdanie matury mogłoby się wiązać z uzyskaniem pełnoletności (w końcu egzamin dojrzałości), a także praw wyborczych.